Każda z nas wie, że dobry krem na noc jest niezastąpionym atrybutem kobiety. Przeszukujemy setki portali, próbujemy dziesiątki produktów, żeby znaleźć ten jedyny i niezastąpiony. Działający już! Nie za miesiąc, dwa czy pół roku W moim przypadku nie było inaczej. Długo szukałam produktu, który sprosta moim oczekiwaniom i pomoże poprawić kondycję mojej dość - co by nie mówić - niesfornej skóry. Dlaczego niesfornej? Bo lubiącej się przetłuszczać, tam gdzie nie powinna (czoło, broda) i przesuszać - okolice nosa. Dodatkowo mimo, że nie mam już nastu lat nadal walczę z pojawiającymi się niedoskonałościami. Aplikuję, żele i toniki, które po dłuższym stosowaniu przesuszają skórę twarzy.
Dzięki portalowi Ofemin i Klubowi Ekspertek zostałam testerką kremu na noc Vichy Idealia Skin Sleep, o czym pisałam TUTAJ.
Moja przygoda z kosmetykiem rozpoczęła się więc dość przypadkowo. Wiedziałam, że krem ma dobre recenzje, jednak postanowiłam, że do testów podejdę rzetelnie, Swoją ocenę opieram na spostrzeżeniach po zużyciu prawie dwóch opakowań, nie zwracając uwagi na markę czy opinie innych. Żeby moja recenzja była jeszcze bardziej miarodajna, mniejszy 15 ml słoiczek podarowałam swojej przyjaciółce, która rozpoczęła testy razem ze mną. Co ważne, swojej rodzinie i znajomym nie powiedziałam, że zmieniam kosmetyk do twarzy, gdyż chciałam sprawdzić, czy nie pytani zauważą na mojej twarzy jakąś zmianę.